niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 2

Pepper

Stark odwiózł mnie do domu i odjechał. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Siadłam na podłodze ociężale ściągając buty, rzucając je w kąt. Z tego wszystkiego nie miałam ani siły, ani na nic ochoty. Z barku wyciągnęłam nie dokończoną butelkę, najtańszego whisky jakie tylko istnieje na świecie. Poszłam do swojego pokoju, bo w salonie myśl o tacie nie dawała mi spokoju. Siadłam przy biurku, na którym były jakieś papiery i puszki po napojach. Wzięłam łyka i sprawdziłam co to za papiery. Przeglądałam je, gdy natrafiłam na umowę z Genem. Przypomniała mi się rozmowa z Whitney. Znów się zdenerwowałam i rzuciłam nimi, a kartki latały po pokoju. Cholerny gnojek. Jaka ja byłam głupia, że dałam się w to wciągnąć. Teraz nie mam wyjścia, nie ucieknę od tego. No chyba, że znajdę milion na ulicy. Piłam już na chama. Chciałam zalać żal alkoholem. Chciałam zniwelować ten cholerny ból. Chciałam myśleć o niczym. Obudziłam się wczesnym ranem z strasznym bólem głowy oraz ogromnym kacem. Zeszłam do kuchni na chwiejnych nogach i nalałam wody do szklanki, ale jej nie utrzymałam i szklanka rozbiła się w drobny mak na podłodze. Pozbierałam większe kawałki szkła i wyrzuciłam je do kosza, ale bez skaleczeń się nie obeszło. Przykleiłam plaster po czym połknęłam tabletkę na ból głowy. Doczołgałam się do łazienki by się trochę odświeżyć, bo muszę iść do sklepu kupić kilka nie zbędnych rzeczy, jak coś do jedzenia, choć teraz mój główny posiłek znajduje się w płynie. Napuściłam wody do wanny i pozwoliłam pochłonąć się ciepłej wodzie, która przynosiła mi ukojenie.

Tony

Po powrocie do domu nie mogłem przestać myśleć o tej dziewczynie. Jest w niej coś bardzo intrygującego, że chcę ją bliżej poznać. Jest naprawdę śliczna tylko co ona robi w takim miejscu jak klub Gena. Najczęściej trafiały tam małolaty, które uciekły z domu lub z ośrodków. A wracając do Pepper, gdy mój wzrok już się na niej skupi nie mogę oderwać od niej oczu. Muszę po prostu, muszę dowiedzieć się dlaczego pracuję w tym przeklętym miejscu. Zasnąłem około godziny pierwszej w nocy, co nie było zbyt mądre, gdyż mam o ósmej godzinie spotkanie zarządu, bo podajże któregoś tam jest konferencja, na którą muszę lecieć aż do Francji, a dokładnie Paryża, bo według mojej asystentki będzie ona miała duży wpływ na działanie firmy. Nastawiłem telefon by obudził mnie dwadzieścia po szóstej.

Pepper

Po pół godzinnej kąpieli postanowiłam się wynurzyć. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do swojego pokoju by ubrać jakieś rzeczy. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się mój jakże "czysty" pokój. Chyba trzeba będzie tu posprzątać. Tak na pewno trzeba będzie tu posprzątać. Dookoła rozsypane były papiery i puszki, a na biurku stała szklana butelka po whisky. A gdzie szklanka? I tu pojawił się przebłysk. Prawie usypiając siedziałam przy biurku, gdy usłyszałam jakiegoś żula, który szedł i śpiewał.
- Siekiera bejbe, twister show, twister show- nie mogłam znieść tego jazgotu i uchyliłam okno
- Człowieku, ja tu próbuję spać ! Więc z łaski swojej zamknij ten ryj !
- Co to za nerwy, kochanieńka ?!- Stał kołysząc się na boki- Noc jeszcze młoda, gwiazdy świecą
- Zaraz tobie morda zaświeci !- I w tym momencie przez okno wyleciała szklanka, rozbijając się o chodnik, bo nawet nie miałam tyle siły by dorzucić nią w żula.
Ubrałam poszarpane jeansy, a do tego pierwszą z lepszych koszulek, którą wyciągnęłam z szafki. Na przedpokoju założyłam buty i kurtkę. Szłam kierując się do najbliższego mini marketu, w którym zazwyczaj kupowałam. Wzięłam z półki płatki kukurydziane, mleko, herbatę i cukier.
- Cześć- przywitała mnie dwudziestoletnia kasjerka o imieniu Ashley. Z tego co mi mówiła często przychodziłam pijana i jej się żaliłam- Jak tam ?
- He.. Gorzej już chyba być nie może- odpowiedziałam wskazując na półkę za nią, a ona dobrze wiedziała o co mi chodzi
- Dalej tak rozwiązujesz problemy ?
- Inaczej się nie da. Uwierz
- Może chciałabyś o tym pogadać? Wieczorem wpadłabyś do mnie
- Nie wiem, czy szef Gene na to pozwoli- Tak o tym też niestety wiedziała. Wygadałam się jej zanim zaczęłam tam pracę
- To przyjdę po ciebie
- Jak tam chcesz- wzięłam butelkę z lady chowając do reklamówki i płacąc jej za zakupy.
Wróciłam do domu i rozpakowałam siatkę z zakupami po czym do miski wsypałam płatki, zalałam mlekiem i wstawiłam do mikrofali. Usiadłam na kanapie i włączyłam pierwszy lepszy kanał w telewizji.

Tony

Powoli otwierałem zaspane oczy i spojrzałem na zegarek 7:20. Cholera ! zaspałem. Szybko wyskoczyłem z łóżka, biegnąc do szafy w poszukiwaniu garnituru. Szybko wciągnąłem spodnie, założyłem koszule nie starannie zapinając guziki i schodząc na dół zakładałem marynarkę. Było za dwadzieścia i jak na złość zacięła się brama wjazdowa. Musiałem wyjść z samochodu i ją popchać. Po kilku minutach byłem już w firmie. Zaparkowałem auto i szedłem ku windzie i zobaczyłem, że wsiada do nie moja asystentka Trish. Weszliśmy do środka.
- Dzień dobry, panie Stark
- Nie wiem, czy taki dobry- próbowałem założyć krawat- Hej Trish. Umiesz wiązać krawat ?
- Tak, pomóc panu ?
- Byłbym bardzo wdzięczny- Wiązała mi krawat, a ja poprawiałem zapięcia guzików- Trish, mam jeszcze jedną, malutką, ważną rzecz, którą mogłabyś mi załatwić
- Tak, panie Stark- wyczuwałem w jej głosie ekscytacje jak bym miał jej się zaraz oświadczyć
- Poszłabyś do barku i kupiła mi cheeseburgera ?- naprawdę byłem strasznie głodny
- Oczywiście, panie Stark- powiedziała tak jakby zawiedzionym tonem.
Wysiadła na piętrze gdzie znajdował się barek, a ja jechałem do swojego biura.  

***
Hej witajcie po kolejnym rozdziale. Myślę, że się podoba. Przepraszamy za długą nie obecność było to spowodowane tym, że każda z nas zajęła się swoim blogiem 

czwartek, 26 listopada 2015

Rozdział 1

Rhodey

Po skończeniu Akademii Jutra długo szukałem pracy, ale jedyne co znalazłem to praca barmana w klubie Go Go, ale żadna praca nie gardzi, w końcu z czegoś kasę trzeba czerpać. Jestem już dorosły i sam odpowiadam za siebie i swoje decyzje. Mój szef Gene to straszna szuja, często odwiedza mnie tu mój kumpel Tony, a od niedawna pracuje tu nowa dziewczyna pod pseudonimem Red Lady. Biedna nie wie w co się pakuje. Pracuję tu już pół roku, a mam dość, ale rachunki trzeba płacić. Dochodziła godzina 21, zawsze o tej godzinie jest najwięcej gości w tym Tony. Różne dziewczyny zaczynały już tańczyć, gdy przyszedł i zamówił drinka, a na scenę weszła Red Lady. Myślałem, że Tonemu oczy wyskoczą. Niezłe ma ciało. Odłożył drinka i jak zahipnotyzowany szedł w stronę sceny.

Pepper

Ci ludzie paczą się na mnie jak bym była ostatnią kanapką na świecie. To mój pierwszy występ, nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale po tym wypadku ojca muszę jakoś zarabiać i to w taki ohydny sposób dobrze, że nie muszę się puszczać. Zeszłam ze sceny, a w głowie miałam tylko jedno by jak najszybciej wyrwać się z tego miejsca.

Tony

Gdy ruda dziewczyna w czerwonej bieliźnie zeszła ze sceny poszedłem do toalety, ale co ja widzę. Gdy wchodzę do kibla, Whitney pieprzy się z właścicielem klubu. Podła suka. Jak ona tak może mnie zdradzać. Chyba między nami nigdy nic nie było, skoro dupę wystawi każdemu, kto ją o to poprosi. Podszedłem do niego i przyjebałem mu z całej siły w nos, aż wleciał do jednej z kabin. Wyszedłem czym prędzej z toalet, ale gdy otworzyłem drzwi ktoś dostał. Moją ofiarom okazała się ruda dziewczyna tańcząca przed chwilą na scenie, tylko tym razem była w szlafroku. Upadła na podłogę i trzymała się za głowę.
- Uderzyłem cię ?
- Nie. Drzwi mnie same uderzyły.
- Ee, no to nie jest dobrze.
- Z tobą, czy ze mną? Bo zdaje się, że to ja oberwałam drzwiami.
- Dasz radę sama wstać ?
- Inwalidą nie jestem
- Pomogę ci. Rhodey podstaw mi wóz z tyłu klubu- musiałem czym szybciej wyjść by nie dorwał mnie żaden ochroniarz- szybko wsiadaj, jedziemy do szpitala - zanim wsiadła do auta puściła efektownego pawia. Pojechaliśmy do szpitala gdzie pracował mąż mojej siostry Yinsen. Stałem za kotarą, a on badał Red Lady, która okazała nazywać się Pepper Potts.

Pepper

Ten idiota z klubu przywiózł mnie do szpitala, leżącego gdzieś kilka kilometrów od mojego domu. Świetnie czeka mnie kilku godzinny spacer z powrotem. Przyszedł do mnie lekarz i zasłonił kotarę, za którą stał wielki prezes firmy Stark, teraz sobie przypomniałam, że widziałam go w telewizji.
- Wszystko jest w porządku, tomografia nic nie wykazała.
- Czyli będzie żyła ?
- Wynocha- wygonił go lekarz
- Nie ma też wstrząśnienia mózgu, wiec możemy cię wypuścić, tylko jak wrócisz do domu przyłóż lód.
- To czemu wymiotowałam.
- Może zjadłaś coś nieświeżego, albo to reakcja na tego idiotę
- Przypominam ci, że dzieli nas tylko kotara więc wszystko słyszę- znów jego łeb wyłonił się za zasłon
- Nie, nie słyszysz . To ja pójdę po wypis- poszedł do swojego gabinetu, a do ułomnego geniusza zaczął dzwonić telefon, miał strasznie irytujący dzwonek, a zamiast go odebrać on się na mnie gapił.
- Odbierzesz w końcu ten telefon ?
- Tak chwila ? Trish, co się dzieje ?- jakaś Thrish dzwoniła, ale nie wiem o co chodzi- Zaraz będę, zaczekaj chwile.
Dostałam wypis i mogłam iść do domu, ale ten palant, który nie umie posługiwać się drzwiami cały czas coś mi marudził, to raz, że mnie podwiezie to zaraz, że da mi na taksówkę.
- Jak mnie podwieziesz to dasz mi spokój
- Tak, ale po drodze zajedziemy tylko w jeszcze jedno małe miejsce. Ok
- Po twoją laskę ?!
- Co ?! Nie, na moment do mojej firmy
- No okay, ale na chwilę- dojechaliśmy pod firmę Starka, gdy ten podał mi jakąś torbę i swoją kurtkę. Ale to nie koniec dziwactw, zajechaliśmy na tył firmy i tylnym wejściem weszliśmy do środka.
- Co ci odwala ?! Skoro wstydzisz się mnie po co mnie tu przyprowadzałeś ?!
- Cicho bo ktoś nas usłyszy. A ja nie mam zamiaru odpowiadać na żadne głupie pytania
- Jakie pytania ?
- Dobry wieczór, czy zawsze się pan tak zabawia wieczorami ?!
- Co ja nie jestem, żadną prostytutką, ja tylko tańczę !
- Brukowce wszystko zmyślą, a teraz chodź po cichu do mojego biura. Ja muszę załatwić sprawę w sali konferencyjnej, a ty tu zostań i się przebierz, w torbie jest moja bluzka i z tego co widzę ty lubisz czerwony
- Może, ale nie musisz ze mnie drwić !- nie wytrzymałam i rzuciłam w niego jakimś pudełkiem, które stało na biurku. Wyszedł, a ja wyciągnęłam z torby czerwony t-shirt i dżinsy, które z pewnością są na mnie za duże, no ale co będę wybrzydzać, założyłam ubrania, a na to jego kurtkę i usiadłam na jednym z foteli czekając na niego. Miała być chwila, a siedzę tu chyba pół godziny, w ogóle jaka firma ma o tej godzinie spotkania no oczywiście Stark International, a jaka by inna. Jaki szef, taka firma. Gdy tak niecierpliwie siedziałam i czekałam w tym głupim biurze, na jeszcze głupszego pacana, dowodzącego firmą do pomieszczenia ktoś wszedł. Jak poparzona wstałam z krzesła, a moje oczy nabrały zdziwienia. Była to ta blondynka, która zaoferowała mi pracę u Gene, z którym na każdym kroku się pieprzyła.
- Co ty tu robisz ?! Sam ma do mnie pretensję,  a robi to samo z prostytutkami- odezwała się blondyna idąc w stronę biurka
- Nie jestem prostytutką tylko tancerką
- Biedna. Gene jeszcze ci wszystkiego nie powiedział- nalała sobie whisky i usiadła na przeciwko mnie
- Powiedział, że tylko tańczę- ciśnienie mi coraz bardziej wzrastało
- To w takim razie co tu robisz, skoro nie dajesz dupy temu gnojkowi ?
- Jestem tu, bo miał mnie odwieźć do domu i ktoś do niego zadzwonił, więc czekam, aż skończy się to posiedzenie, a skoro Gene zmienia warunki ja odchodzę- pięknie Pep rezygnacja po pierwszym dniu pracy.
- Oj kochaniutka to nie jest takie proste- powiedziała z chytrym uśmieszkiem i wyszła. A ja się kompletnie załamałam i zaczęłam płakać, wycierając łzy w rękawki kurtki, gdy drzwi się znów otworzyły i był to Tony. Otarłam szybko łzy i ze spuszczoną głowom szłam ku wyjściu.
- Czy coś się stało pod moją nieobecność ?
- Tak była tu "twoja dziewczyna". W co ja się wpakowałam
- W prostytucję ?
- Tylko nic o tym mi nie powiedziano mówił mi, że to będą tylko tańce, że żaden ohydny oblech nie będzie miał prawa mnie dotknąć, a tu co ja mam się puszczać, Co to to nie, a najgorsze, że nie mogę się z tego wycofać
- A to niby czemu ?
- Bo od tego nie da się uciec, ty telewizji nie oglądasz ?!
- To wznieś sprawę do sądu
- Jak bym tylko miała kasę to bym dała sprawę do sądu. A teraz zawieź mnie do domu

--***---

Witajcie na blogu, który jest inną historia o IMAA. Wspólnie ją tworzy, a wszelkie komentarze mile widziane. Jak pierwsze wrażenia?